Monthly Archives: grudzień 2008

Mainstream wariuje

Posted by Mateusz Machaj on grudzień 08, 2008
Bez kategorii / 1 Comment

W obawie przed nadejściem tsunami deflacji kredytowej w prasie głównego nurtu zaczynają się pojawiać coraz bardziej szalone pomysły na wznowienie inflacji. W Financial Times (przetłumaczone na onecie) czytamy, że po obniżce stóp do zera procent banki centralne powinny nawet wymusić ujemne oprocentowanie:

Jeżeli ktoś chciałby obniżyć stopy procentowe jeszcze bardziej, można by, na przykład, wprowadzić daty ważności banknotów, zapewne w formie elektronicznej, bo dzisiejsze banknoty są bytami czysto wirtualnymi. Odnowienie byłoby opodatkowane – przynajmniej według takiej samej stawki, jak ujemne byłyby stopy procentowe. To zniechęcałoby ludzi do trzymania oszczędności w gotówce.

Przypomina to typowe utopijne propozycje oferowane przez Silvio Gesella, który miał obsesje na punkcie oprocentowania i chciał wprowadzać takie szalone pomysły, aby pieniądz ciągle tracił na wartości. Niektórzy w czasach kryzysu niestety są gotowi wybierać nieodpowiedzialnych ekonomistów pokroju Gesella zamiast poważnie rozważyć propozycję powrotu do standardu złota.

Czy to już oznaka pełnej paniki, czy jeszcze nie? Jeszcze rok temu taki tekst mógłby się ukazać w FT na pierwszego kwietnia. Inflacjoniści znowu są krok przed deflacjonistami. Tego w Japonii nie próbowano.

Tags: , ,

Sumienie agencji ratingowych

Posted by Juliusz Jabłecki on grudzień 07, 2008
Bez kategorii / 1 Comment

W dyskusjach o przyczynach aktualnego kryzysu często pomija się rolę agencji ratingowych. Zupełnie niesłusznie – bo  to przecież one oceniały pakiety sekurytyzowanych aktywów i sprawiały, że bankom opłacało się udzielanie pożyczek ludziom bez krzty wiarygodności. Takie kredyty mogły być potem przepakowane w transze, zaprawione paroma obligacjami, sprzedane i zaraz potem odkupione na rynku wtórnym tyle że z „nadmuchaną” oceną. Przed sprzedażą następowała właśnie kluczowa ocena mających trafić na rynek papierów wartościowych przez agencje ratingowe, takie jak Fitch Ratings, Moody’s czy S&P’s, przy czym za ocenę upłynnianych aktywów płacili sami zainteresowani, czyli banki. Niby cały układ przypominał niewinną formę zewnętrznego audytu, ale nie do końca… Np. sam Edmund Vogelius, wiceprezes Moody’s, tak postawił sprawę w artykule z 1957 r. poświęconym modelowi biznesowemu swojej firmy:

„Oczywiście nie możemy żądać zapłaty za ocenę papieru wartościowego. Oznaczałoby to bowiem przypisanie ceny samemu procesowi, a my nie moglibyśmy wówczas uniknąć zarzutów – które niewątpliwie zostałyby sformułowane – że nasze ratingi są na sprzedaż.”

Sprawy jednak przybrały nieco inny obrót i we wrześniu 2007 r. jeden z dyrektorów zarządzających Moody’s tak wyznał w wewnętrznej ankiecie:

Te błędy sprawiają, że wyglądamy albo na kompletnie niekompetentnych w dziedzinie analizy ryzyka kredytowego albo na takich, co sprzedali dusze diabłu za pieniądze, albo na mieszankę obu typów.”

Hat tip: Barry Ritholtz.

Budowanie socjalizmu to radość

Posted by Mateusz Machaj on grudzień 06, 2008
Bez kategorii / No Comments

Od dawna podkreślaliśmy, że bank centralny ma w sobie potencjał socjalizacji gospodarki. Skoro jest w stanie kreować dowolnie pieniądze, to również jest w stanie dowolnie kreować pieniądze na spłatę długów, jak również jest w stanie dowolnie kreować pieniądze na całkowite zakłócanie procesu kalkulacji ekonomicznej i procedur bankructwa. Przekonaliśmy się o tym dobitnie w trakcie obecnego kryzysu, gdy w ciągu kilkunastu miesięcy Bernanke wraz z Paulsonem zbudowali socjalizm finansowy.

Niestety jednak socjalizm finansowy oznacza również przenikanie go do gospodarki „realnej”. Jeśli rynek finansowy przestaje należycie funkcjonować, to interwencja państwa rozpłynie się wkrótce na dalsze sektory gospodarki.

I właśnie czytamy o budowaniu socjalizmu w sprawie koncernów samochodowych.

Koncerny samochodowe z tzw. Wielkiej Trójki oświadczyły w czwartek, że zgodzą się na daleko posuniętą kontrolę państwa nad amerykańską branżą motoryzacyjną i podejmowanymi przez nią strategicznymi decyzjami w sprawie restrukturyzacji.

Tu kiedyś był dużo mniej regulowany rynek. RIP.

I na pocieszenie musical contribution z Kabaretu Olgii Lipińskiej:

Tags: , ,

Głos rozsądku wiceprezesa Narodowego Banku Czech

Posted by Maciej Bitner on grudzień 05, 2008
Bez kategorii / 7 komentarzy

We wczorajszym The Wall Street Journal w artykule Mojmira Hampla pod wymownym tytułem “Financial Strangulation?” (Uduszenie regulacjami finansowymi) pada kilka cennych słów krytyki wobec dalszego podporządkowania sektora finansowego państwu. 

Czeski bankowiec zwraca uwagę, że za mało mówi się obecnie o regulacji stóp procentowych w czasach sprzed kryzysu i nie zadaje się pytania, czy dostępne wtedy instrumenty nadzoru były właściwie używane. Przypomina, że rola państwa w sektorze finansowym już jest ogromna – jest on regulowany i nadzorowany o wiele bardziej niż większość pozostałych obszarów gospodarki. 

Szczególnie krytycznie Hampl patrzy na propozycje zmiany regulacji wysuwane w ostatnich dniach. Gdy wybucha pożar najpierw należy go ugasić, a potem ewentualnie zmieniać przepisy przeciwpożarowe. Bardzo niebezpieczne jest też przyjęcie dogmatu, że rynek finansowy jest dobrem publicznym. Konsekwencje takiego założenia mogą być dramatyczne i trudne do uświadomienia dla mieszkańca Europy Zachodniej, ostrzega Czech. Doświadczenia życia w kraju socjalistycznym pozwalają mu wyobrazić sobie, jakby to mogło wyglądać: 

Pewnego dnia, kiedy będziemy zmuszeni (…) płacić łapówki za otrzymanie karty kredytowej, kiedy wyciągi będą przybywać jedynie sporadycznie i z czteromiesięcznym opóźnieniem, kiedy będziemy stać w długich kolejkach, by być obsługiwani przez personel, który jest w banku jedynie w poniedziałki od 10 do 13 (z wyłączeniem godzinnej przerwy na lunch), kiedy będziemy świadkami strajków pracowników i zamykania na ten czas znacjonalizowanych banków, kiedy zobaczymy komitety kredytowe pełne nieruchawych urzędników państwowych i polityków, których miejsca pracy są pewne, dzięki złotym akcjom rządu w każdym banku – może wtedy zrozumiemy, co to znaczy zamienić sektor finansowy na sektor publiczny. 

Tags: ,

Społeczna funkcja bankructwa

Posted by Juliusz Jabłecki on grudzień 03, 2008
Bez kategorii / 8 komentarzy

W dzisiejszym wydaniu Financial Timesa doskonały komentarz Luke’a Johnsona pt. „Take the tough medicine of bankruptcy”, w którym czytamy m.in.:

„Sektor prywatny może sprawnie funkcjonować, dzięki temu, że nieustannie eliminuje te firmy, które nie potrafią sprostać rygorom rynku. Trzeba stracić pieniądze ulokowane w tonącej spółce (tak jak mnie się to przytrafiło – nawet o parę nawet razy za dużo), aby właściwie zrozumień ryzyko, jakie niesie za sobą inwestowanie w akcje. Popełnianie takich błędów to jedyny sposób, żeby się czegoś nauczyć i stawać się coraz lepszym.”

„Rynek jest niezwykle wymagającym przełożonym, jednak jego działanie cechuje logika, której tak często brakuje organom rządowym, które nie potrzebują stawiać czoła konkurencji i nie muszą obawiać się upadku, bo po prostu przywłaszczają sobie środki płynące z podatków.”

„Obawy budzi fakt, iż powstaje właśnie nowy ogromny należący do państwa kompleks przemysłowy. Czyżby miał on zastępować tracący na znaczeniu przemysł produkujący na potrzeby wojska? Obecnie zbyt wiele firm funkcjonuje tylko dzięki kontraktom z sektora publicznego, co w dłuższym okresie nie jest dobrym pomysłem na rozwój.”

„Dlatego też prawdziwym zagrożeniem, przed jakim stoi teraz Zachód nie jest recesja, ale powrót do nacjonalizacji, pełzającego socjalizmu, wzrostu liczby najrozmaitszych regulacji oraz angażowanie się państwa w gospodarkę. Ryzykujemy w ten sposób, że bez przerwy będziemy borykać się z zadłużeniem, słabą walutą, rozdętym, ale nietykalnym państwem opiekuńczym i niezdolnością do ponoszenia ofiar wynikających z pojawiającego się cyklicznie w gospodarce ostrego spowolnienia. Interwencje polityków rozregulowują rynki, co w dłuższym okresie doprowadzi do jeszcze poważniejszych problemów.”

I jak tu się nie zgodzić? Szkoda tylko, że na poprzedniej stronie tego samego wydania FT Nouriel Roubini przekonuje o konieczności utrzymania przez banki centralne stóp procentowych blisko zera, monetyzacji długu, skupu obligacji sektora prywatnego i kredytów hipotecznych. Ach ta dzisiejsza pełna eklektyzmu polityka koncernów medialnych…