Na rynku pojawiają się informacje coraz to ciekawsze – zgodnie z przekleństwem „obyś żył w ciekawych czasach” – na czele z jak zwykle wieszczącym wielki krach IMF. W swoim ostatnim raporcie organizacja dowodzona przez generał Christine Lagarde w najgorszym scenariuszu tnie swoje i tak pesymistyczne prognozy dla świata (z raportu World Economic Outlook) o ok. 2%, a dla Europy o 4% względem scenariusza bazowego WEO.
Raport koryguje przewidywany globalny wzrost PKB z 4,0% do 3,3% w 2012 roku, a w 2013 z 4,5% do 3,9%.
Wzrost PKB w USA w 2012 wynieść ma 1,8%, a w 2013 2,2%.
W strefie euro raport przewiduje natomiast stratę, tj. -0,5% wzrostu PKB w 2012 i wzrost o 0,8% w 2013 roku.
Wielka Brytania urosnąć ma o 0,6% w 2012 zamiast wcześniej przewidywanego poziomu 1,6%. Redukcji uległa też prognoza dla Chin – z 9% do 8,2% wzrostu w 2012 roku.
Cały raport tutaj:
Międzynarodowy Fundusz Walutowy specjalizuje się w ostatnich miesiącach w straszeniu katastrofami i zalecaniu dokapitalizowania systemu bankowego. Służyć to ma głównie wywarciu presji na kraje nieskore do dorzucenia się do bailoutu banków Grecji i na pamiętający doświadczenie republiki weimarskiej Bundesbank, o kanclerz Merkel nie zapominając (nota bene nieustraszona wódz Niemiec stoi na przegranej pozycji). Ale choć IMF ma swoje określone cele polityczne (na czele z powiększeniem swoich zasobów pożyczkowych o bilion dolarów) i historię nietrafionych prognoz, to sytuacja i tak nie wygląda różowo.
Oto od dziś obchodzić możemy trzy nowe święta (bardzo nieświęte święta):
Pierwsze, czyli ogłoszenie przez japońskiego ministra finansów, że pod koniec roku fiskalnego w marcu 2013 Japonia przekroczy kolejny próg zadłużeniowego szaleństwa tego kraju. Tym razem dług kraju kwitnącej wiśni przekroczy biliard jenów, a dokładniej:
1 086 000 000 000 000 ¥.
Po przeliczeniu na dolary otrzymujemy dług niewiele mniejszy od amerykańskiego, czyli 14 bilionów dolarów. Przy PKB Japonii w wysokości 481 bilionów jenów relacja długu do PKB wyniesie 225%. Przy okazji wspomnijmy o tym, że Japonia pierwszy raz od 1980r. ma deficyt handlowy (zaznaczam, że choć różnie można oceniać bilans handlu jako wskaźnik zdrowia gospodarczego, to akurat jest to informacja raczej negatywna dla Japonii – przyczyną deficytu jest bowiem konieczność importu energii ze względu na problemy wywołane wypadkiem w Fukushimie).
Drugie święto to niepowodzenie głosowania nad odrzuceniem podniesienia przez Obamę progu zadłużenia USA do 16,4 biliona USD. Choć wcześniej – z pomocą startującego o republikańską nominację Rona Paula – kongresowi udało się odrzucić wniosek (a raczej dekret) Obamy podnoszący próg o dodatkowe 1,2 biliona, to miało to jedynie charakter symboliczny – liczyło się tylko głosowanie w Senacie.
Trzecie wydarzenie to przekroczenie przez Wielką Brytanię progu zadłużenia w wysokości biliona funtów, tj.
1 003 900 000 000 £.
Przy okazji warto dorzucić kilka pocieszających informacji. Przede wszystkim PKB w czwartym kwartale spadło w tym kraju o 0,1%. Jeśli spełnią się prognozy Ernst&Young, to spadek nastąpi też w bieżącym kwartale, czyli technicznie rzecz biorąc trzeba będzie w Zjednoczonym Królestwie ogłosić recesję. To jednak żaden problem – Szef Bank of England Mervyn King stwierdził, że do systemu można przecież dorzucić kolejny pakiet luzowania ilościowego (quantitative easing).
Panie Janie wydaje mi się, że jednak senat USA uchwalił zwiększenie poziomu zadłużenia do 16.4 biliona dolarów.
Ma Pan rację i oczywiście to miałem na myśli (proszę zwrócić uwagę na określenie „nieświęte” święta). Głosowanie dotyczyło odrzucenia wniosku Obamy, więc jego upadek oznacza podniesienie progu.
Jako że poprzednią wersję zdania można było zrozumieć opacznie, poprawiłem je na bardziej jednoznaczne.