Europejski Bank Centralny w końcu może z czystym sumieniem ogłosić sukces. Chociaż końca kryzysu zadłużenia publicznego w strefie euro nie widać, chociaż kondycja instytucji finansowych ze strefy euro spędza sen z powiek politykom i inwestorom, chociaż gospodarska europejska ciągle pogrążona jest w stagnacji, chociaż od końca 2010 r. stopa inflacji stale plasuje się powyżej dwuprocentowego celu EBC, to i tak frankfurcki bank może być z siebie dumny. Dlaczego? Bo jest przyjazny środowisku — a nawet ma na to odpowiednie papiery.
Na swojej stronie internetowej EBC informuje, że otrzymał:
po raz drugi certyfikat zgodności z normą ISO 14001 oraz unijnym systemem ekozarządzania i audytu EMAS; pierwszy certyfikat uzyskał w 2010 r. Jest to wyraz uznania dla długotrwałego dążenia EBC do ciągłej poprawy wyników w dziedzinie ochrony środowiska, obejmującej zwłaszcza zmniejszanie śladu ekologicznego i emisji dwutlenku węgla.
Na ten zaszczyt EBC zasłużył sobie:
- redukcją emisji dwutlenku węgla o 30% w porównaniu z 2009 r.
- przejściem na odnawialne źródła energii we wszystkich budynkach (i na placu budowy nowej siedziby)
- stosowaniem odpowiedniego papieru
- promocją przyjaznych środowisku środków transportu (Deutsche Bahn)
EBC zapewnia także, że w tej materii stać go jeszcze na kolejne sukcesy.
Szkoda, że przyznający ten certyfikat tak łatwo zapomnieli o wyjątkowo szkodliwym wpływie działań EBC na środowisko naturalne w pierwszej dekadzie XXI wieku. Swoją konsekwentną luźną polityką monetarną frankfurcki bank doprowadził bowiem do wielkiego boomu na rynku nieruchomości, zwłaszcza w Hiszpanii i Irlandii. W wyniku koordynowanej przez Tricheta et consortes akcji kredytowej powstało mnóstwo budynków, które nie miało ekonomicznej racji bytu. Do ich budowy trzeba było wydobywać kruszce, produkować materiały budowlane, ścinać drzewa, transportować potrzebne materiały na place budowy, zużywać energię na sam proces budowy. Trudno wyobrazić sobie, jak wielkim obciążeniem dla środowiska, niechronionego przez wydajny system praw własności, była ta nieruchomościowa gorączka. Zachęcanie urzędników do jazdy koleją czy stosowanie ekologicznego papieru i rozgłaszanie tego wszem i wobec w porównaniu z rzeczywistym efektem działań EBC może jedynie żenować.
Jeśli władzom banku centralnego strefy euro rzeczywiście zależałoby na ochronie środowiska (a jednocześnie na dobrobycie Europejczyków), to zamiast bawić się w politykę zerowych stóp procentowych, należałoby podnieść je gwałtownie, a jednocześnie rozpocząć sprzedaż swoich aktywów, np. listów zastawnych. To skutecznie powinno zlikwidować na kilka lat rynek pożyczek hipotecznych i doprowadziłoby do takiego spadku cen nieruchomości, że nikomu nie chciałoby się ich budować. Jeśli jednocześnie EBC sprzedałby rządowe obligacje, które znajdują się w jego księgach, to utrudniłby politykom zaciąganie kredytów na ciągle nowe betonowe pomniki, które stawiają sobie kolejne ekipy, nie zważając na żaden ekonomiczny rachunek. Nie trzeba dodawać, że w końcu zlikwidowano by błędne inwestycje z okresu boomu i europejska gospodarka mogłaby stanąć wreszcie na nogi.
O takich radykalnych prośrodowiskowych działaniach nikt jednak nie myśli, wymagałyby przecież odwagi i pokonania silnych grup nacisku. Lepiej zatem powołać sobie urząd, który będzie nagradzał innych urzędników. Środowisko na pewno na tym zyska.
Dodaj komentarz