Bez kategorii

James Tobin: „być może” potrzebujemy znieść kreację kredytu

Posted by Mateusz Machaj on listopad 01, 2009
Bez kategorii / 2 komentarze

James Tobin, wybitny keynesista i laureat Nagrody pamięci Nobla, miał w swoim życiu kilka egzotycznych pomysłów. Niestety znany jest wśród antyglobalistów ze względu na swój niezbyt dobry pomysł wprowadzenia opodatkowania krótkoterminowego przepływu kapitału (tym bardziej, że nie jest znany przez nich z faktu, że opowiadał się za wolnym handlem). Tymczasem w pewnej swojej publikacji wyraził lekkie poparcie na rzecz systemu bez częściowej rezerwy bankowej, co uniemożliwiłoby kreację kredytu. Oto i obszerny cytat z publikacji „Financial innovation and deregulation in perspective”. Tłumaczenie moje:

Być może potrzebujemy systemu płacenia gotówką, ale bez jego wad. Deponowanej gotówkidepozytów pokrytych stuprocentową rezerwą – wypłacanych w banknotach albo monetach na żądanie, transferowalnych do stron trzecich, zabezpieczonych przez zgubieniem, czy kradzieżą, będących perfekcyjną ochroną wartości jednostki rozliczeniowej. Jednym ze sposobów dostarczenia tego byłoby pozwolić obywatelom trzymać depozyty w banku centralnym, albo w jego ustanowionym w tym celu oddziałach, lub w lokalnym okienku pocztowym.
Bardziej prawdopodobną alternatywą, w świetle obecnego sentymentu dla prywatyzacji byłoby, gdyby: każdy bank albo depozytowa instytucja uprawniona do trzymania depozytów w banku centralnym oferowała konta dla gotówki swoim klientom. Jedno pytanie, oczywiście, skąd pokryć koszty prowadzenia takich kont. Rząd mógłby dotować je płacąc jakiś procent na stuprocentowe depozyty. Argument mógłby być taki, że opłaty w takim systemie są dobrem publicznym, które powinni dostarczać podatnicy. Albo użytkownicy mogliby zostać obciążeni kosztami; w końcu użytkownicy opłacają większość kosztów używania zwykłej gotówki w transakcjach i stać ich byłoby na płacenie za wygodę z korzystania z depozytów.
Można argumentować, że żadne oprocentowanie nie powinno być płacone na te depozyty tak jak żadne nie jest na zwykłą gotówkę. Banki i inne depozytowe instytucje mogłyby konkurować o te depozyty oferując swoje usługi i ceny za te usługi.

A zatem jak widać rezerwa stuprocentowa wcale nie jest takim pomysłem, który rozważają tylko szaleni ekonomiści ze szkoły austriackiej. Przypominam, że poza keynesistą Tobinem popierali ją także Henry Simons, Irving Fisher, czy Maurice Allais. Ciepłe słowa mówił o niej Friedman oraz Leland Yeager.

Tags: , ,

Tegoroczna noblistka kwestionuje anty-anarchizm

Posted by Mateusz Machaj on październik 15, 2009
Bez kategorii / 3 komentarze

Czytam właśnie niektóre prace Elinor Ostrom, o której nie słyszałem zanim dostała nagrodę Nobla z ekonomii w tym roku (po wypowiedziach komentatorów jestem nawet zdziwiony tym jak wielu ludzi nie tylko o niej słyszało, ale potrafi wskazać na merytoryczną wartość jej prac). I muszę stwierdzić, że jest co czytać, bowiem przeprowadza ciekawą analizę Common Pool Resources (CPR), czyli powiedzmy „dóbr wspólnych”, albo takich, z których korzystać ma cała społeczność. Główna konkluzja jest taka, że błędny jest Hobbesowski mit, zakładający, że ludzie potrzebują zewnętrznego suwerena, który ich przymusi do konserwacji kapitału i poszanowania reguł gry. Oto jeden z cytatów:

Policymakers responsible for the governance and management of small-scale, CPRs should not presume that the individuals involved are caught in an inexorable tragedy from which there is no escape. Individuals may be able to arrive at joint strategies to manage these resources more efficiently. To accomplish this task, they must have sufficient information to pose and solve the allocation problems they face. They must also have an arena where they can discuss joint strategies and perhaps implement monitoring and sanctioning. In other words, when individuals are given an opportunity to restructure their own situation, they frequently-but not always-use this opportunity to make credible commitments and achieve higher joint outcomes without an external enforcer. We cannot replace the determinate prediction of no cooperation with a determinate prediction of always cooperate. Our findings challenge the Hobbesian conclusion that the constitution of order is only possible by creating sovereigns who then must govern by being above subjects, by monitoring them, and by imposing sanctions on all who would otherwise not comply.

Ostrom zastrzega, że być może czasem rola dla suwerena jest niezbędna, ale jej prace, co sama powyżej zauważa, stanowią atak na sedno Hobbsowskiego mitu. Hobbsowskiego mitu o tym, że człowiek jest z natury taki, że potrzebuje nad sobą suwerena, który będzie go bił pałką po głowie, bo inaczej nie będzie porządku i bezpieczeństwa. Nie jest wobec tego prawdą powszechnie uznawana teza o tym, że kontraktualne społeczeństwo nie jest możliwe.

Tags: , , , ,

Nobel 2009

Posted by Mateusz Machaj on październik 13, 2009
Bez kategorii / No Comments

Tegoroczny Nobel okazał się nie być polityczną nagrodą tak jak w ubiegłym roku. Otrzymał go Oliver Williamson za pracę na temat instytucjonalnych aspektów kapitalizmu, a konkretnie za pracę nad granicami firmy, które wyznaczane są w zależności od „rozległości” rynku. Nagroda ta wydaje się trafiona nie tylko ze względu na to, że nie jest nacechowana politycznie, ale przede wszystkim dlatego, że otrzymuje ją ekonomista, który zajmował się nazwijmy to „realną” ekonomią. Innymi słowy „firma” dla Williamsona nie jest „czarnym pudełkiem”, które dokonuje maksymalizacji jakichś parametrów i przez to ma osiągać „optymalizację” obranych celów i idealną „równowagę” (tak jak dzieje się to w schematach neoklasycznych). Firma to żywy organizm, który podlega dynamicznym tarciom wynikającym z konieczności zawierania kontraktów między różnymi agentami w ramach niepewnego otoczenia. I chociaż nie do końca podzielam Coasowską nomenklaturę prac Williamsona (te „koszty transakcyjne”), to jest to ekonomia jak najbardziej warta uwagi, a prace Williamsona mają ogromną wartość. Choć wydawało mi się, że jeśli ktokolwiek dostanie nagrodę za ekonomię instytucjonalną, to będzie to Eugene Fama (ponieważ ma też niezależny wkład w debatę o modelach CAPM i rynków efektywnych). A osobiście nawet bardziej twórczy i oryginalny w paradygmacie Coase’a wydaje mi się Harold Demsetz, który być może jeszcze te nagrodę otrzyma.

Williamson podzielił się tą nagrodą z Elinor Ostrom, której prace chętnie poczytam.

Nobel z ekonomii – ważne kto wygra (Obama?)

Posted by Mateusz Machaj on październik 10, 2009
Bez kategorii / No Comments

Na giełdzie potencjalnych Nobli z ekonomii krąży kilka znanych nazwisk. Wśród nich kilka całkiem prawdopodobnych – jeśli któraś z tych osób wygra, może to mieć znaczenie dla publicznej debaty. Kiedy Nobla wygrał Phelps, za swoje rozwinięcie „mikroteorii makrowahań” (czyli krytykę prymitywnego keynesizmu opierającego się na nieprawdziwej krzywej Phillipsa), zaraz potem zaczął wykorzystywać swoją sławę do opowiadania antykapitalistycznych historii.

Ale do rzeczy i do znanych nazwisk. Mamy wśród wymienianych kandydatów Martina Weitzmana i Williama Nordhausa (tak, tego od podręcznika z Samuelsonem). Zapewne za zasługi dla „ekonomicznej analizy klimatu”. Wtedy czeka na stos wywiadów przeprowadzanych przez Jacka Żakowskiego o tym, jak wreszcie docenia się ekonomistów chcących wprowadzać centralne planowanie (tak jakby wcześniej tego nie robiono a wszystkie Noble wygrał Robert Lucas).

Inne nazwisko, które się pojawia to John Taylor, autor tak zwanej reguły Taylora, dotyczącej postępowania banków centralnych. Nagroda ta byłaby dosyć odważna, ponieważ Taylor winą za obecny kryzys obarcza postępowanie amerykańskiego banku centralnego. Nagroda ta byłaby bardzo korzystna dla debaty o polityce monetarnej, bowiem wtedy w wielu wywiadach usłyszelibyśmy o zbyt niskich stopach procentowych, które ustawił Greenspan. Dlatego nie sądzę, żeby szwedzki bank centralny zdecydował się na taki krok (i nagrodził Taylora).

Oprócz tego słychać nazwiska Eugena Famy, który już wiele razy był wymieniany wśród potencjalnych kandydatów (za model CAPM, ale także za jego analizę instytucjonalną). Pod względem liczby cytowań powinien wygrać Robert Barro, ale to chyba byłaby dziwna nagroda w czasach kryzysu (dla zwolennika nowoklasycznych teorii o idealnym oczyszczaniu rynków). W predykcjach widzę także nazwisko Ernsta Fehra, austriackiego ekonomisty, ale niestety tylko z pochodzenia.

Nolan McCarty ma jednak innego dosyć poważnego kandydata, którego należy rozważyć, Barracka Obamę, i podaje ku temu rozsądne powody:

* Chociaż Tirole, Nordhaus, Milgrom, i inni mieli znaczący i istotny naukowy wkład w teorię ekonomii i analizę polityki, tylko Obama daje nadzieję na lepszą politykę gospodarczą jutra. Czy może zaprojektować służbę zdrowia, która ochrania każdego i oszczędza pieniądze? Yes, he can! Czy może zreorganizować system finansowy, aby wyeliminować ryzyko, ochraniać konsumenta i utrzymać korzyści współczesnych finansów. Yes, he can! Czy może zmniejszyć redukcję gazów cieplarnianych bez zmniejszania zatrudnienia i wzrostu gospodarczego? Yes, he can! Który prawdziwy ekonomista by się ośmielił powiedzieć takie rzeczy? Tylko za swoją wizję Obama zasługuje na nagrodę.
* Obama nigdy nie był związany z teorią racjonalnych oczekiań ani hipotezą rynków efektywnych. W rzeczy samej, zmnienił swoją administrację w jedno wielkie seminarium o ekonomii behawioralnej.
* Słyszałem plotki, że Obama ciągle planuje traktat pokojowy między Paulem Krugmanem a Robertem Lucasem. Niestety dwustronne negocjalne chyba zostały przerwane.
* Skandynawowie mogliby naprawdę dopiec Georgowi Bushowi dając Obamie dwie nagrody Nobla
* Uczył na Uniwersytecie Chicagowskim.

Komitet Noblowski nieudolnie wspiera doktrynę Wegecjusza

Posted by Mateusz Machaj on październik 10, 2009
Bez kategorii / 5 komentarzy

Komitet Noblowski postanowił przerzucić się z kontynuowania tradycji braci
Marx, gdy nagrodził Gore’a, na kontynuowanie tradycji Wegecjusza, nagradzając
prezydenta Stanów Zjednoczonych, któremu jeszcze nie stuknęła rocznica
rządzenia.

Mówcie co chcecie o doktrynie globalnego ocieplenia – to przynajmniej etos.
Ale ten Nobel na zachętę to już pachnie wallenrodyzmem i jakimś szpiegiem,
który doszczętnie chciał skompromitować Komitet Noblowski – decyzja jest tak
absurdalna i nonsensowna, że nie wymaga krytyki.

– To dla naszego prezydenta USA. Chłopak tak się garnie do pokoju, niech ma
na zachętę. Nic nie zrobił dla pokoju. Chodzi właśnie o zachętę.

Pozostaje tylko czekać i obserwować jak laureat pokojowej Nagrody Nobla
będzie dalej kontynuował politykę swojego poprzednika i w imię doktryny
Wilsona „czynił świat bezpiecznym dla demokracji”. Oczywiście za pomocą
wojen i rozbudowy warfare state. Wszak jak mówił Wegecjusz Qui desiderat
pacem, praeparet bellum
. Chcecie pokoju, to szykujcie się na wojnę. Bowiem nawet jeśli ten Nobel jest „na zachętę”, to jest na zachętę dla prezydenta bardzo prowojennego kraju, który wkrótce wykaże się wybitnym militaryzmem.

Tags: , , , ,