Monthly Archives: marzec 2009

Fed kupi obligację skarbowe za 300 mld USD

Posted by Maciej Bitner on marzec 19, 2009
Bez kategorii / No Comments

Przed kilkoma godzinami gruchnęła informacja, że Rezerwa Federalna będzie skupywać dług rządu amerykańskiego w ramach quantitative easing. Ta zapowiedź znaczącej zmiany w bilansie banku centralnego (aktywa wzrosną o 300 mld do poziomu 1,15 biliona dolarów) w połączeniu z obietnicami zakupów innych aktywów (obligacji hipotecznych oraz sekurytyzowanych kredytów konsumpcyjnych) wywołała euforię na rynkach – dolar stracił 3,5%, złoto podskoczyło o 50 dolarów, po raz kolejny giełdy zamknęły się na plusie. 

Taki desperacji krok, na który wcześniej zdecydowali się Brytyjczycy, nie może być jednak zupełnie nieprzemyślany. Wydaje mi się, że władze banku mają podstawy, by sądzić, że

a) sytuacja na rynku jest cały czas poważna, a ostatnie dobre dane o budowie nowych domów wcale nie zwiastują szybkiego końca kryzysu na rynku nieruchomości

b) zagrożenie inflacyjne jest póki co bardzo niskie (CPI bazowy w lutym wzrósł o 1,8%). 

Dlatego uważam, że to wydarzenie nie zmieni dotychczasowych trendów (spadek cen akcji, zagrożenie bankructwem banków, taniejące towary), zahamuje może umacnianie się dolara. Pieniędzy jest po prostu wciąż za mało, by nadmuchać ponownie bańkę kredytową – nadzieje na szybki wzrost ceny złota do 2000$ są przedwczesne. Nie wykluczone jednak, że kolejne działania banku centralnego wyjdą im wkrótce naprzeciw.

Tags: ,

Recesja skończy się w tym roku

Posted by Maciej Bitner on marzec 17, 2009
Bez kategorii / 1 Comment

Tak przynajmniej powiedział wczoraj Ben Bernanke, dodając jeszcze warunek, że sprawy przybiorą tak pomyślny obród jedynie wtedy, gdy ustabilizuje się sytuacja w sektorze finansowym. Jego słowa potwierdzają ostatnie ruchy indeksów giełdowych i cen towarów. Akcje odbiły się od kilkunastoletnich minimów i ruszyły śmiało do góry, poszła za nimi też ropa (spodziewałbym się tu jeszcze większych wzrostów – rynek wczoraj błyskawicznie odrobił straty po decyzji OPEC o braku cięć wydobycia) i waluty krajów rozwijających się. Staniało złoto, któremu nie udało się pobić historycznego rekordu z przed roku oraz obligacje rządowe, choć tu akurat ruch nie był tak znaczący. Rynki przybrały więc, zapomniany już od dawna, przedkryzysowy kierunek.

Warto przy tej okazji postawić sobie pytanie, czy to oznacza, że widać już koniec kryzysu. Moim zdaniem, niestety nie. Póki nie ustabilizuje się sytuacja na rynku mieszkaniowym, który jest kołem zamachowym całego zamieszania (co nie znaczy, że jest jego przyczyną), póty banki będą pokazywać nowe straty. Do tego dochodzi szokowa zmiana cen różnych aktywów, która musi wywołać dostosowanie w realnej gospodarce na całym świecie. Nie jest to proces trwający kilka miesięcy, a przecież największa burza miała miejsce w ostatnim półroczu. Nie ma też co liczyć na skuteczność pakietów stymulacyjnych, które nigdy nie przyniosły jeszcze znaczących, nawet krótkoterminowych rezultatów. W szczególności mnożnik wydatkowy na poziomie 1,5 zakładany przez administrację Obamy wydaje się wręcz zakrawać na ponury żart, na co trafnie zwróciło uwagę kilku mniej i bardziej znanych mainstreamowych ekonomistów w artykule polemizującym z doradcami prezydenta USA.   

W kontekście nalegań administracji amerykańskiej na globalny pakiet stymulacyjny, któremu Europa i Chiny szczęśliwie się jakoś opierają (ich wydatki na „walkę z kryzysem” są zdecydowanie mniejsze niż w USA) ciekawa jest ostatnie informacja o spadku zainteresowanie amerykańskimi obligacjami z jednaj strony i oświadczenie Fedu o gotowości do ich zakupu w przyszłości. Jeśli bowiem miałoby być tak dobrze, jak mów prezes Bernanke, to czemu Fed miałby niedługo kupować obligacje rządowe? Wygląda bowiem na to, że apetyt inwestorów na te papiery nie jest nieograniczony i w każdej chwili obsługa pakietów stymulacyjnych może wymagać wsparcia Fedu. W takiej sytuacji namawianie innych państw by poszły w ślady Stanów Zjednoczonych i pożyczały na całego, grozi załamaniem rynku amerykańskiego długu. Trudno więc powiedzieć, dlaczego administracja amerykańska to czyni – czyżby nie zdawali sobie z tego sprawy?

Tags: , ,

Lloyds Banking Group znacjonalizowany

Posted by Maciej Bitner on marzec 08, 2009
Bez kategorii / No Comments

Największy bank detaliczny w Wielkiej Brytanii został w piątek przejęty przez rząd. Przykro na to patrzeć, gdyż ta instytucja od 1765 roku była w rękach prywatnych i uchodziła za dość konserwatywnie zarządzającą ryzykiem. Przyczyną bankructwa jest fuzja z Halifax Bank of Scotland, który pociągnął w dół Lloyds’a, ogłaszając w zeszłym tygodniu ponad 10 mld funtów straty. Połączenie banków w styczniu 2009 było wymuszone przez rząd, który chciał w ten sposób uchronić HBOS przed upadkiem. Uchronił. Na dwa miesiące.

 

Tags: , ,

Nacjonalizacja prawie jak bankructwo

Posted by Maciej Bitner on marzec 06, 2009
Bez kategorii / 6 komentarzy

Czuję się zmuszony odpowiedzieć na polemikę Mateusza Machaja, powstałą w związku z moim wpisem, sugerującym, że rozsądnie przeprowadzona nacjonalizacja kilku większych instytucji finansowych, nie byłaby najgorszym rozwiązaniem. Jego argumenty sprowadzają się do założenia złej woli decydentów i krytyki własności państwowej, pomijając moim zdaniem istotę problemu.

Pragnę jeszcze raz zastrzec, choć wydawało mi się, że w moim tekście i autokomentarzau widać to wyraźnie, iż nie popieram nacjonalizacji w złej wierze. Jest rzeczą dla liberała oczywistą, że przejęcie na trwałe kontroli nad jedną z najważniejszych sfer życia gospodarczego przez państwo, to duży krok w stronę socjalizmu. Problemem jednak, który w tej dyskusji rozważamy, jest kwestia wyjścia z częściowego socjalizmu dokonywana, z konieczności, rękami rządu.

Są bowiem sytuacje, w których samo wycofanie się z interwencjonistycznych rozwiązań nie przyniesie, moim zdaniem, sprawiedliwego rozwiązania. Dobrą analogią dla naszego przypadku nie jest rolnictwo, lecz zadłużony system emerytalny, którego nie sposób od tak zlikwidować, pozostawiając emerytów na łasce losu.

Rozwiązanie, które zaproponowałem, jest bardziej rynkowe niż dokapitalizowywanie zagrożonych banków. Jeżeli za najmniej socjalistyczne uznać bankructwo, to nacjonalizacja jest zaraz po nim, gdyż bardzo je przypomina. Gdy bank upada, jego zobowiązania przejmuje FDIC, a aktywa są rozprzedawane innym instytucjom finansowym. Bank w stanie likwidacji działa, póki nie znajdzie się prywatny nabywca, co prędzej czy później następuje, gdyż FDIC często dopłaca do transakcji.

Co w takim razie, by się stało, gdyby wiele banków upadło? Na rachunku FDIC jest 19 miliardów dolarów, a wartość depozytów objętych gwarancją, to 4,76 biliona. Nie trzeba dodawać, że w takiej sytuacji brakującą różnicę pokryje rząd. Potrzeba zdobycia tego rzędu kwoty, w sytuacji, gdyby czołowe instytucje finansowe zbankrutowały, mogłaby być zaspokojona tylko przez FED. Wywołałoby to inflację i prawdziwe załamanie systemu finansowego.

Nacjonalizacja jest więc o tyle lepsza od bankructwa, że nie pociąga za sobą runu na depozyty i konieczności wypłat z gwarancji rządowych. W optymistycznym scenariuszu, przy szczerych intencjach władz, banki, po znacznym odchudzeniu i być może rozparcelowaniu, za parę lat zostałyby komuś sprzedane, czyli stało by się z nimi to samo, co w procedurze bankructwa. Najpoważniejszy problem, jaki tu widzę to zarządzanie bankami w okresie przejściowym. Naciski polityczne mogłyby bowiem je bardzo utrudnić, ze względu na silną presję na łagodną politykę względem kredytobiorców.

Pomoc dla prywatnych instytucji zaś tylko przedłuża niepewność i lęk przed bankructwem/nacjonalizacją. Udzielana jest na preferencyjnych warunkach, na czym korzystają akcjonariusze i zarządy banków, czyli ci, którzy są bezpośrednio winni zaistniałej sytuacji. Dawanie im pieniędzy uważam za naruszenie podstawowej zasady rynkowej współpracy, głoszącej, że każda osoba, która nie została przez nikogo wprowadzona w błąd, ponosi pełną odpowiedzialność za swoje decyzje ekonomiczne.

Tags: , ,

Czas na plan Wałęsy

Posted by Karol Lew Pogorzelski on marzec 04, 2009
Bez kategorii / No Comments

Walka z Kryzysem weszła w kolejny etap. Jak donosi Informacyjna Agencja Radiowa Japoński parlament przegłosował dziś ustawę, zgodnie z którą każdy obywatel Japonii otrzyma jednorazową zapomogę o równowartości 460 zł. Akcja ta ma oczywiście na celu pobudzenie popytu konsumpcyjnego, który zwrotnie ma pobudzić produkcję i przyczynić się do powstrzymania recesji. Czas, żeby i Polska solidarnie włączyła się w te działania i nie pozostawiała Japoni w jej walce samotnej. Przypominam, że założenia planu pobudzenia popytu konsumpcyjnego w polskich warunkach już posiadamy i to od wielu lat. Jeszcze w 1990 r. Lech Wałęsa przedstawił nowatorski program przekazania wszystkim Polakom 100 mln zł. co w przeliczeniu na nowe złote wynosi 10 tys. zł. To byłoby dopiero pobudzenie gospodarki! Żeby nie obciążać za bardzo budżetu możnaby te zapomogi wypłacać w ratach nawet przez cały rok. Deficytem nie musimy się przejmować bo i tak przekroczy on sakramentalne 3%, więc czy będzie to 3,3%, czy 33% to już niewielkie zmartwienie.