banki

EBC zamiatanie długów pod dywan

Posted by Jan Lewiński on grudzień 23, 2011
Jan Lewiński / 1 Comment

Większość komentatorów odebrała reakcję rynków – po początkowych pozytywnych sygnałach spadki na giełdach – na środowy zastrzyk narkotyku bez większych złudzeń. Przeważają najprostsze zdroworozsądkowe interpretacje (przykłady tutaj, tutaj i tutaj) podkreślające krótkotrwałość i miałkość kolejnej rozpaczliwej próby utrzymania systemu bankowego strefy euro na powierzchni.

EBC nie do końca bezzasadnie oczekuje od banków, że te przeznaczą przynajmniej drobną część pozyskanego od EBC pakietu stymulacyjnego, który pakietem stymulacyjnym nie jest, na wykup obligacji państw należących do strefy świnek (PIIGS). I choć EBC się w tym względzie nie zawiedzie (w cóż tu inwestować, gdy sytuacja jest tak niepewna, a tylko państwa mogą wyrzucać pieniądze w błoto, czerpiąc z krynicy wiecznych podatków?), to jednak nie zmienia sytuacji w długim terminie.

Przyjrzyjmy się choćby pozytywnym rzekomo informacjom z rynku hiszpańskich obligacji, zgodnie z którymi tuż przed kredytowym zastrzykiem EBC wzrosła liczba ich nabywców. Zgodnie z nimi, Hiszpania 20. grudnia sprzedała 5,64 miliardy euro swoich trzymiesięcznych obligacji, a ich rentowność spadła przy tym do 1,735% z 5,11% w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Zdaniem brokerów hiszpańskie banki chciały zdobyć obligacje, których mogłyby użyć jako zastawu pod operacje EBC. Podobnie stało się z obligacjami o dłuższych terminach wymagalności, także włoskich. Problem polega na tym, że w tym przypadku wzrosty były o wiele mniejsze – większość dotyczyła właśnie obligacji długoterminowych. Może to stanowić w dłuższej perspektywie poważny problem dla Hiszpanii i innych parzystokopytnych państw z rodziny świniowatych.

Problem z naszymi tucznikami jest taki, że ich długi będą musiały zostać w końcu przeznaczone na ubój, tj. staną się w końcu wymagalne. Z tego powodu, jak zauważa Jed Graham z investors.com, program pożyczkowy, czyli „bazuka EBC”, zamieni się w „buldożer”, który tylko zepchnął na jedną trzyletnią stertę – i zamiótł ją pod dywan – wszystkie długi o terminach rozliczania krótszych niż ten trzyletni okres. Nawet gdyby EBC „postanowił zapomnieć” o tych terminach (dług by się gdzieś w przepastnych lochach banku zawieruszył), co sugeruje Tyler Cowen, to i tak pod koniec owego trzyletniego okresu krzywe rentowności obligacji parzystokopytnych wystrzelą w górę jak szalone. A przecież potrzeby pożyczkowe Hiszpanii czy Włoch w tym czasie nie znikną, więc może się to zdarzyć dużo wcześniej. Co więcej, rynki finansowe są specjalistami w dyskontowaniu przyszłej wartości papierów wartościowych i uwzględniają ryzyko niewypłacalności nie tylko świnek, lecz i samego EBC – byłoby więc rzeczą doprawdy zadziwiającą, gdyby kuglarska sztuczka banku z trzema kubkami wystarczyła, aby oszukać inwestorów. Pewnym tego potwierdzeniem jest zresztą znaczący wzrost zainteresowania trzydziestoletnimi obligacjami USA.

Jako groźbę odbiera tę sytuację John Cochrane z Bloomberga, gdy wprost pisze (choć operujący na wysokim poziomie ogólności, to jednak tekst wart przeczytania), że skutkiem pożyczek EBC będzie mocniejsze związanie ze sobą systemu bankowego i państw mających problemy z wypłacalnością. Pożyczka nie rozwiązuje zatem problemu nadmiernego zadłużania się Europy, lecz przeciwnie – przyczynia się do zaognienia problemu.

Co więcej, owe pożyczki mogą okazać się zbyt mało znaczące, aby odnieść jakikolwiek skutek (co wieszczy zerohedge). Na to zresztą wskazywałyby nie tylko spadki na giełdach, które nastąpiły wkrótce po środowych wzrostach, ale też spadek kursu euro do dolara, czy brak jakiekolwiek reakcji w negatywnym trendzie spreadu OIS-LIBOR – przez samego Alana Greenspana uznawanego za jeden z istotniejszych indykatorów (dedykuję to słowo Staszkowi Kwiatkowskiemu i Mateuszowi Benedykowi) kłopotów na rynkach pieniężnych – który przedstawił na wykresie Mike Shedlock:

Żeby zatrzeć owe niemiłe i zupełnie nieświąteczne wrażenia, na koniec pocieszę Czytelników kryzys bloga, że wysiłki EBC wcale nie idą na marne. Jak bowiem donosi nieoceniony zerohedge, bilans EBC (3,2 biliona dolarów) przekroczył bilans Fed (2,9 biliona dolarów). Jedynym szczegółem, który może nie jest już tak pocieszający, jest fakt, że środki EBC są na trzydziestokrotnej dźwigni, obciążone mniej więcej takim ryzykiem, jak pamiętne Lehman Brothers w apogeum ich wesołej przygody. EBC oczywiście chroni zawzięcie tajemnicy składu swoich aktywów i pasywów, bo ich ujawnienie mogłoby źle się odbić na jego wiarygodności (dzięki temu obywatele nie wiedzą, jak źle jest, mogą więc radośnie brać kolejne „stymulujące gospodarkę” kredyty konsumpcyjne). Sytuację obrazuje poniższy wykres:

Tym ciekawsza staje się inna informacja, podawana przez brytyjski think-tank Open Europe (moje tłumaczenie): „Według naszych szacunków, osiągnięta dzięki zakupom obligacji państw i prowadzonym przez EBC programom płynnościowym ekspozycja banku na środki słabszych gospodarek EBC wzrosła z poziomu 444 miliardów euro na początku lata do 705 miliardów euro, co oznacza wzrost o ponad 50% w ciągu zaledwie 6 miesięcy. Rodzi to pytania o wiarygodność i niezależność banku, a także potencjał strat, które grożą tej instytucji w razie problemów z wypłacalnością krajów znajdujących się w trudnej sytuacji”.

Pozostawię te słowa bez komentarza, szczerze życząc Czytelnikom mimo wszystko wesołych i pogodnych Świąt.

Tags: , , , , ,

Nadciąga bankowe tsunami

Posted by Maciej Bitner on kwiecień 13, 2009
Bez kategorii / 1 Comment

Tymi słowami zaczyna się wywiad, którego udzielił w czwartek Dziennikowi prezes BZ WBK Mateusz Morawiecki. Warto przyjrzeć się przyczynom czarnego scenariusza dla sektora bankowego, na które wskazuje człowiek stojący na czele jednego z najdynamiczniej rozwijających się polski banków.

Morawiecki mówi o na trzech głównych czynnikach, które spowodują drastyczne pogorszenie wyników sektora bankowego, który w minionym roku wyniósł ok. 15 mld zł. Po pierwsze kłopoty z płynnością, spowodowane światowym kryzysem płynności i deprecjacją złotówki, wymusiły na bankach „wojnę depozytową”, która sprowadziła marżę odsetkową netto w okolice zera. Innym słowy banki prawie wcale nie zarabiają na kredytach, z powodu bardzo wysokiego kosztu pozyskania środków na ich sfinansowanie. Po drugie międzynarodowe instytucje finansowe szacują, że rezerwy na niespłacone kredyty, które będą musiały zostać utworzone w tym roku, wyniosą między 2 a 3 procent księgi kredytów, czyli ok. 12-18 mld zł. Po trzecie ogromnym obciążeniem dla banków stały się transakcje przy obsłudze kredytów walutowych zawierane z bankami zagranicznymi – wedle Morawieckiego będą kosztować one sektor w tym roku od 1 do 1,5 mld zł.

Uszczuplenie kapitałów przyczyni się do dalszego ograniczania akcji kredytowej, ze względu na konieczność utrzymania współczynnika wypłacalności. Mimo że prezes WBK nie dostrzega jeszcze trudności ze spłatą kredytów hipotecznych, wskazuje na inne symptomy pogarszającej się sytuacji – rośnie niespłacone zadłużenie na kartach kredytowych i pojawiają się problemy ze spłatą drobniejszych pożyczek. Wskazuje też, że drastycznie spadł popyt na kredyty inwestycyjne.

Morawiecki nie waha się apelować do rządu o pomoc dla sektora bankowego. Proponuje maksymalne ograniczenia wysokości oprocentowania depozytów, pomoc NBP lub EBC w zakupie franków, obniżenie stopy depozytowej NBP do zera i gwarancje rządowe dla kredytów obrotowych. Wszystko to doraźnie może pomóc sektorowi bankowemu, ale zasieje ziarna pokusy nadużycia, z których wyrośnie kolejny kryzys. Nie trzeba dodawać, że na ewentualnej pomocy skorzystają banki relatywnie najsłabsze i/lub te, które najagresywniej pożyczały w czasie boomu.

Tags: , ,

Nacjonalizacja jest gorsza niż program pomocowy

Posted by Mateusz Machaj on luty 26, 2009
Bez kategorii / 6 komentarzy

Stukając i wykańczając swoją pracę, otrzymałem linka do tekstu Macieja Bitnera o wyższości nacjonalizacji systemu bankowego nad programami pomocowymi służącymi dotowaniu banków.  Czytamy, że „W obu przypadkach bowiem mamy do czynienia z konfiskatą własności na masową skalę, ale nacjonalizacja banków da szybszy efekt i może pociągnąć za sobą jakąś głębszą reformę.”

Nacjonalizacja banków da szybszy efekt, ale jaki efekt? Efekt sprawnego i szybkiego zniszczenia resztek mechanizmu konkurencji między instytucjami finansowymi?

Nacjonalizacja na pewno pociągnie za sobą jakąś głębszą reformę, ale jaką reformę? Nie sądzę, że by była to reforma wolnorynkowa, skoro jeśli ona byłaby celem, to żadnej nacjonalizacji przeprowadzać nie trzeba.

Analogicznie można by rozumować w przypadku wszystkich innych dotowanych branż. Weźmy sobie na przykład rolnictwo. Czy naprawdę dopłaty są dużo gorszym rozwiązaniem niż nacjonalizacja ziemi i całego rolnictwa? A przecież nacjonalizacja ziemi da szybszy efekt i pociągnie za sobą jakąś głębszą reformę, czyż nie?

Programy pomocowe są wysoce nieefektywne i niszczą sprawne funkcjonowanie mechanizmu rynkowego. Ale cały czas mamy dalej mechanizm rynkowy. Mimo że banki dostają dotacje, cały czas dobrze prosperujące przedsiębiorstwo bierze kredyt w zależności od oczekiwanej zdolności kredytowej. W momencie nacjonalizacji sektora bankowego przestaje to grać jakąkolwiek rolę, a kredyty będą przyznawane znajomym królika. Perfekcyjne biurokratyczne zarządzanie dyrektywami, a nie ekonomiczną kalkulacją, wyprze jakąkolwiek sensowną wycenę rynkową. Także zdecydowanie nacjonalizacja to najgorsze co nas może spotkać.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że programy pomocowe, jeśli bedą odpowiednio duże (a takie są), de facto poprowadzą do tego samego co nacjonalizacja (i na to obecnie wygląda).

Tags: ,

Lewiatan ostrzy pazury na prawdomównych

Posted by Mateusz Machaj on grudzień 09, 2008
Bez kategorii / 3 komentarze

Jak informuje portal gazety:

Kryzys finansowy na Łotwie to już nie tylko problem spadającego PKB, produkcji czy sprzedaży detalicznej. Problemem jest, jak o tym mówić, by nie trafić za kratki. Dmitrijs Smirnovs trafił
(…)
Co pan takiego powiedział?

– W dyskusji, której zapis ukazał się na początku października w małej regionalnej gazecie „Venta Balss” w Ventspils, poradziłem ludziom, by nie trzymali oszczędności w bankach i w łotewskich łatach.

Faszyści się rozkręcają.
Za mocne słowa? Mówcie co chcecie, ale dla mnie zamykanie ludzi za wypowiedzi to faszyzm.
(hat tip Igor Belczewski)

Tags: ,

Keynesistowskie zombie kontratakują

Posted by Mateusz Machaj on październik 11, 2008
Bez kategorii / 15 komentarzy

Zebrało się. Kilku szefów finansowych z całego świata się zebrało.

Myśleli i debatowali co zrobić z obecnym kryzysem. No i wymyślili co trzeba zrobić. W skrócie:

1. dopuścić na rynek więcej kredytu.
2. zgodnie z doktryną ZDuBU (zbyt duży by upaść) nie dopuszczać do bankructw.
3. zwiększać parasol ochronny dla banków.
4. obniżać stopy procentowe.

A teraz wróćmy do źródłem kryzysu, czyli do tego co go spowodowało:

1. zbyt duża bańka kredytu.
2. doktryna ZDuBU.
3. szeroki parasol ochronny dla banków.
4. zbyt niskie stopy procentowe.

Naszych kilku wspaniałych zestawiło również doskonałą apteczkę do walki z alkoholizmem:

Tags: , , , ,