Cały świat żyje wyborami w USA. My nie specjalnie żyjemy, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że wybory to już prawie cyrk i opium dla ludu, które daje złudę społeczeństwu, iż jest w stanie wpływać na to, co się dzieje. Nie ma oczywiście specjalnego znaczenia, czy wygra jeden kandydat, czy drugi. Ani dla polityki zagranicznej, ani interwencji w Iraku, ani kryzysu finansowego.
Jeśli wybory są spektaklem głupoty i kłamstw, to obecna konfrontacja może być chyba uznana za podręcznikowe zestawienie pojedynku perfect idiot contra perfect liar.