Grecjo, bankrutuj!

Posted by Mateusz Benedyk on styczeń 27, 2015
Mateusz Benedyk / No Comments

W związku ze zwycięstwem Syrizy w greckich wyborach parlamentarnych powróciły pogłoski o greckim bankructwie. Bankructwo państwa jest wbrew pozorom bardzo prorynkowym rozwiązaniem, które pozwala radykalnie obniżyć wydatki publiczne (w przypadku Grecji byłoby to około 4% PKB, czyli ok. 8-9% całości wydatków publicznych) i którego zalety zachwalaliśmy często na tym blogu. Przysłuchując się ostatnio pewnej audycji radiowej, zauważyłem, że ludzie cały czas myślą, iż program pomocowy dla Grecji to ochrona bankierów z Francji i Niemiec. Od dawna jednak takie twierdzenie mija się z prawdą. Oczywiście, chęć pomocy bankom była jednym z motywów pomocy dla Aten. Obecnie jednak ważniejsze wydaje się utrzymanie greckiej klasy politycznej przy życiu oraz podtrzymanie reputacji euro i Unii Europejskiej jako silnych i stabilnych tworów. Skąd taka interpretacja?

Prywatni posiadacze greckich obligacji odpisali już ¾ ich wartości. Teraz głównymi kredytodawcami Grecji są Europejski Bank Centralny, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Unia Europejska pod postacią bezpośrednich rządowych pożyczek oraz środków z Europejskiego Instrumentu Stabliności Finansowej (EFSF). Banki już praktycznie greckiego długu nie mają. Poniższa tabelka przedstawia szacunki dotyczące posiadaczy greckiego długu w 2014 r.

Instytucja Kwota
MFW €27 mld
UE €194,8 mld
EBC €26 mld
Pozostali €69,2 mld
Razem €317 mld

 

Jakie zatem byłyby skutki repudiacji greckiego długu? Raczej nie byłaby to wielka i długotrwała finansowa panika. Ewentualne bankructwo Grecji i wyparowanie 26 mld euro z bilansu EBC miałoby tylko pozytywne skutki — poważne uszczuplenie kapitału EBC mogłoby np. oznaczać brak dywidend wypłacanych przez EBC do skarbców europejskich rządów, jako że zarząd EBC zapewne chciałby podnieść swoje rezerwy w trosce o swój lepszy wizerunek. Kłopoty finansowe MFW, którego zasoby mogłyby skurczyć się o 27 mld euro, to także świetna wiadomość. Może ten cios nie byłby decydujący, ale z pewnością na chwilę zamroczyłby potwora z Bretton Woods żyjącego obecnie głównie po to, by powstrzymywać reformy i przedłużać życie skorumpowanych rządów. Jedynie kłopoty EFSF mogłyby się odbić jakoś na sektorze finansowym, chociaż dopóki inni dłużnicy EFSF spłacają swoje zobowiązania, to wartość obligacji EFSF do zera nie spadnie, choć możliwe są tu spore straty, rozłożone jednak pomiędzy europejskie rządy, budżet UE i prywatnych wierzycieli EFSF. Kłopoty EFSF to także potencjalne tarapaty dla Europejskiego Mechanizmu Stabilności, który może mieć kłopoty z przekonaniem inwestorów do swoich emisji obligacji. Jako że istnienie EMS powiększa tylko pokusy nadużycia, zachęcając europejskie państwa do rozrzutności, to problemy EFSF i EMS byłyby per saldo korzystne dla społeczeństw zamieszkujących UE. Co do samej Grecji, to brak dostępu do rynku długu sprawi, że litania, delikatnie mówiąc, niezbyt mądrych pomysłów Syrizy pozostanie w przytłaczającej większości tylko spisem pobożnych życzeń.

Trzymajmy kciuki za bankructwo!

Tags: , , , , ,

Wzrost gospodarczy a deflacja

Posted by Mateusz Benedyk on listopad 15, 2014
Mateusz Benedyk / No Comments

Sporo napisano już o teoretycznych argumentach, które wskazują na to, że deflacja nie jest sama w sobie szkodliwa dla gospodarki. Ciągle jednak przy wiadomościach o najnowszych odczytach wskaźników CPI lub HICP słyszymy ostrzeżenia przed widmem deflacji, które krąży nad Europą. W kilku krajach Unii Europejskiej to widmo już się spełniło. 14 listopada 2014 r. Eurostat ogłosił, że w październiku 2014 r. mieliśmy do czynienia z deflacją w Grecji, Bułgarii, Polsce, Hiszpanii i na Węgrzech. Tego samego dnia Eurostat podał też informacje o odczytach PKB za III kwartał 2014 r. Dla całej UE wzrost w III kwartale wyniósł 0,3% kwartał do kwartału i 1,3% rok do roku. Jak poradziły sobie kraje nękane deflacją (we wszystkich tych państwach deflacja pojawiła się już w III kwartale)?

Państwo PKB kdk PKB rdr
Grecja 0,7 % 1,4 %
Bułgaria 0,5 % 1,6 %
Polska 0,9 % 3,4 %
Hiszpania 0,5% 1,6%
Węgry 0,5% 3,1 %

Wszystkie deflacyjne gospodarki UE odnotowały wzrost szybszy od unijnej średniej. Przypadek?

Tags: , , , , , , ,

Polityka pieniężna Europejskiego Banku Centralnego 1999-2013

Posted by Mateusz Benedyk on październik 15, 2014
Mateusz Benedyk / No Comments

W czasopiśmie „Ekonomia. Wrocław Economic Review” (19/4) ukazał się właśnie mój artykuł Polityka pieniężna Europejskiego Banku Centralnego 1999-2013, który można uznać za podsumowanie i usystematyzowanie wielu wątków poruszanych na Kryzys Blogu.

Abstrakt:

Europejski Bank Centralny poprzez swoją ekspansywną politykę na początku XXI wieku doprowadził do ekspansji kredytowej, rozłożonej bardzo nierównomiernie pomiędzy poszczególne państwa strefy euro, która zaowocowała silnym boomem, m.in. na rynku nieruchomości. Błędne inwestycje z okresu boomu doprowadziły do silnego kryzysu gospodarczego w latach późniejszych. Działania EBC od wybuchu kryzysu (wzmożone kredytowanie europejskich banków w zamian za coraz gorsze zabezpieczenie i na coraz dłuższy okres po rekordowo niskich stopach procentowych) wskazują, że rzeczywistym celem banku jest raczej ratowanie systemu bankowego aniżeli dbanie o założony cel inflacyjny.

Całość artykułu dostępna na stronie czasopisma.

Tags: , , , , , , ,

Węgry – kraj w ciągłym kryzysie

Posted by Mateusz Benedyk on styczeń 22, 2014
Mateusz Benedyk / 23 komentarze

W ostatnich tygodniach spotykam się z wyrazami sympatii moich znajomych (o dość wolnorynkowych poglądach) z polityką, jaką prowadzi na Węgrzech Viktor Orbán. Niedawna zapowiedź obniżki podatku dochodowego od osób fizycznych z 16% do 9% w 2015 r. skłoniła wręcz niektórych do komentarzy o zasadności emigracji do kraju nad Balatonem. Węgierski premier wzbudził także sympatię wielu, kiedy doprowadził do wyrzucenia z kraju biura Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Obie te decyzje można uznać za godne pochwały. Nie można jednak zapominać o dwóch rzeczach:

– Węgry nadal są krajem wysokich podatków i rozdętego sektora publicznego;

– uniezależnienie Węgrów od MFW nie sprawia, że znika cały dług publiczny, przez który Węgrzy muszą martwić się nastrojami międzynarodowych inwestorów.

Węgierskie państwo jest zdecydowanie bardziej pazerne niż rządy Polski, Czech czy Słowacji. Wydatki publiczne na Węgrzech od wielu lat oscylują wokół wartości 50% PKB. Problemy z dziurą budżetową Węgrzy rozwiązują w jeden sposób – podnosząc obciążenia fiskalne. Jak pokazuje poniższy wykres (dane Eurostatu), nawet usilne zabiegi ministra Rostowskiego nie były w stanie zmienić faktu, że to w Polsce fiskus zabiera obywatelom mniej pieniędzy.

wydatki Węgry

Jak do tej pory Viktor Orbán nie znalazł sposobu na trwałe ograniczenie wydatków publicznych. Wszelakie prognozy nie wskazują też, że do takiego ograniczenia miałoby dojść w najbliższych latach.

Biorąc pod uwagę skalę ucisku fiskalnego na Węgrzech, nie może dziwić, że to polska gospodarka (ze wszystkimi wadami naszych instytucjonalnych rozwiązań i z nie najlepszą, delikatnie mówiąc, polityką gospodarczą) rozwija się konsekwentnie lepiej od węgierskiej.

pkb węgry

Według Eurostatu (wykres powyżej) ostatni raz Węgry rozwijały się szybciej niż Polska w 2005 roku. Od 2007 roku Węgry pogrążone są w permanentnej stagnacji. Prognozy na kolejne lata są co prawda dość optymistyczne (PKB Węgier ma rosnąć mniej więcej w tempie 2% rocznie), ale ciągle nie widać szans na powrót do poziomu wzrostu gospodarczego sprzed 2007 r.

Wysokie podatki (nawet przy względnie niskim podatku PIT) niszczą produktywność Węgrów, co odbija się na poziomie płac. Według danych OECD (wykres poniżej) średnia roczna płaca na Węgrzech (liczona w dolarach według kursu i cen z 2012 r.) spadła podczas rządów Orbána znacznie poniżej poziomu płac w Polsce.

płace węgry

Węgry ciągle mają także wyższy dług publiczny niż Polska (choć tutaj nasz rząd dzielnie próbuje dogonić bratanków) – obecnie oscyluje on wokół poziomu 80% PKB, podczas gdy w Polsce jest to 60% (wykres poniżej – dane OECD, metodologia UE, nie krajowa).

dług Węgry

Przegląd tych wskaźników skłania do wniosku, że Węgry raczej nie staną się w najbliższym czasie upragnionym miejscem emigracji dla ludzi zmęczonych polską rzeczywistością. Jeśli bliżej przyjrzymy się polityce Orbána, to w naszych wnioskach jedynie się utwierdzimy.

Po pierwsze, pewna konsolidacja fiskalna, jaką możemy zobaczyć w statystkach, to w dużej mierze efekt drastycznej reformy sektora emerytalnego. Reforma ta polegała na praktycznej likwidacji węgierskiego odpowiednika OFE. W statystykach wygląda to lepiej, bo część bieżących wydatków (składki przekazywane funduszom emerytalnym) spada, jednak jest jedynie zamiana wydatków bieżących na przyszłe. Dzięki temu można pochwalić się chwilowo niezłymi statystykami[1]. Z manipulowaniem statystykami mamy do czynienia także w przypadku rekordowo wysokiego poziomu zatrudnienia, którym chwali się ostatnio Orbán. Artykuł w „Obserwatorze Finansowym” głosi:

W mediach toczy się ostra polemika w sprawie bezrobocia na Węgrzech. Rząd ogłosił wielkie zwycięstwo informując, że pracę ma ponad 4 miliony osób, a tyle nie było zatrudnionych od dawna. Dzięki temu bezrobocie spadło poniżej 10 procent. Sceptycy zwracają jednak uwagę, że ok. 400 tys. z osób cieszących się pracą to tzw. pracownicy komunalni opłacani przez państwo. Jest ich teraz dwa razy więcej niż kiedykolwiek zimą w poprzednich latach. Większość ma pół etatu, a dwieście tysięcy wysłano na szkolenia, bo zima jest bezśnieżna i nie mieliby co robić. Szkoli ich 5000 nauczycieli. W programach zajęć są tematy z higieny osobistej i temu podobne kwestie praktyczne, ale też rysunek i nabywanie umiejętności rysowania np. słoneczka i chmurek. Węgierska prasa gospodarcza zwraca też uwagę, że – jak nigdy przedtem – węgierski urząd statystyczny doliczył tym razem do liczby zatrudnionych osoby pracujące za granicą, dodając w ten sposób do rachunku następne 200 tysięcy.

Po drugie, Orbán uważa, że sektorowi prywatnemu zostawiono zbyt wiele miejsca w poprzednich latach i zapowiada nacjonalizację spółek użyteczności publicznej, które zostały sprywatyzowane jeszcze przez poprzednie rządy. Rozszerzanie zakresu własności państwowej i tworzenie „reżimowej niepewności” to ostatnie rzeczy, jakich potrzebuje pogrążona w kryzysie gospodarka.

Po trzecie, rząd Orbána próbuje aktywnie regulować sytuację na poszczególnych rynkach, zwiększając swoją ingerencję w ceny: „W ciągu roku ceny gazu, światła, wody, kanalizacji, a nawet usług kominiarskich zostały obniżone przez rząd w dwóch etapach o 20 proc.”. Ponadto, mnożą się zarzuty o faworyzowanie konkretnych przedsiębiorców, m.in. poprzez rządowe kontrakty. Ingerowanie w wyniki konkurencji i rynkową wyceną czynników produkcji to pewny sposób na obniżenie dobrobytu konsumentów.

Po czwarte, Węgry nie są krajem, który sprzyjałby prowadzeniu tam swojej firmy. Węgry są niżej od Polski w rankingu Doing Business Banku Światowego oraz na równi z Polską w rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation. Oczywiście rankingi te nie oddają idealnie tego, z jakimi trudnościami muszą borykać się przedsiębiorcy, ale jest to wyraźny sygnał, że Węgry nie staną się w najbliższym czasie mekką przedsiębiorców uciekających przed własnymi rządami w poszukiwaniu rozsądnych warunków do prowadzenia biznesów. Nie widać także, by Orbán aktywnie działał w celu polepszenia tej sfery. Zwraca raczej uwagę niechęć do kapitału zagranicznego (np. wprowadzenie ograniczeń w kupowaniu ziemi przez obcokrajowców). Bez stałego dopływu tegoż trudno jednak wyobrazić sobie szybką poprawę dobrobytu Węgrów.

Po piąte, Orbán okazał się też zwykłym inflacjonistą, który zdaje się wierzyć, że wszelakie problemy gospodarcze rozwiąże kreacja pieniądza. Dyrygowany przez protegowanych premiera węgierski bank centralny prowadzi program tanich pożyczek dla banków udzielających nowych kredytów dla węgierskich przedsiębiorstw[2]. W ramach tego programu pożyczono już równowartość ponad 9% węgierskiego PKB, a niedawno zapowiedziano także możliwość finansowania budowy nieruchomości w ten sam sposób. O stabilność rozwoju opartego na ogromnej ekspansji kredytowej wystarczy zapytać Hiszpanów, jeśli chcemy wyrobić sobie zdanie co do sensowności tego pomysłu.

Wszystkie powyższe przesłanki wskazują, że Węgry Viktora Orbána nie staną się przykładem gospodarczego sukcesu. Dopóki rząd Węgier nie dostrzeże zasadniczej roli prywatnej własności i ludzkiej przedsiębiorczości w procesie rozwoju gospodarczego, dopóty Węgry nie staną się gospodarczą potęgą.

PS Wszystkich zainteresowanych dyskusją na temat Węgier czy innych problemów poruszanych na Kryzys Blogu zapraszam do Karpacza na II Zimową Szkołę Ekonomiczną Instytutu Misesa w dniach 26 II – 2 III 2014 r.


[1] Oczywiście z analogiczną sytuacja będziemy mieli do czynienia w Polsce w tym roku. Z powodu reformy OFE magicznie zniknie nam część długu. W rzeczywistości zamienimy jedynie wydatki bieżące na przyszłe, choć polskie finanse publiczne odnotują podobną nadwyżkę, jak węgierskie w 2011 r.

[2] Skojarzenia czytelników z Bankiem Gospodarstwa Krajowego i programem Inwestycje Polskie będą jak najbardziej trafne.

Tags: , , , , , , , ,

Czy Polska powinna przystąpić do strefy euro?

Posted by Mateusz Benedyk on październik 18, 2013
Bez kategorii / 4 komentarze

Na stronie Instytutu Misesa można przeczytać raport Czy Polska powinna przystąpić do strefy euro?, do powstania którego przyłożyli się także niektórzy autorzy Kryzys Blogu. Sam raport nie ma na celu optowania za konkretnym rozwiązaniem politycznym. Staraliśmy się raczej zwrócić uwagę na dyskusję ekonomistów, jaka towarzyszy debacie o wprowadzeniu w Polsce euro. Mamy nadzieję, że ten tekst pomoże w Państwu w zrozumieniu blasków i cieniów integracji walutowej oraz zachęci do dalszego zgłębiania trudnej materii polityki pieniężnej i jej wpływu na gospodarkę.

Zapraszamy do lektury!.

Tags: , , , ,