Obawiam się, że wielu czytelników ma już serdecznie dosyć lektury kolejnych notek (jako że to już chyba siódma w tym roku po: 1, 2, 3, 4, 5, 6) o programach pomocowych dla Grecji. Warto chyba jednak do tej sprawy wrócić, ponieważ w ostatniej umowie z Grecją można znaleźć kilka ciekawych rozwiązań.
Na początku lutego Mateusz Machaj zastanawiał się, co się stanie z greckimi obligacjami, które zakupił Europejski Bank Centralny. Generalnie, na złość Mateuszowi (który marzył o ujemnym kapitale banku) nie chciano dopuścić do sytuacji, by EBC został zmuszony ponieść takie straty jak prywatni inwestorzy (zgodzili się oni na utratę 53,5% nominalnej wartości papierów dłużnych). Według oficjeli banku przystąpienie EBC do redukcji długu naruszyłoby zasady zabraniające frankfurckiej instytucji udzielania pomocy finansowej poszczególnym rządom. Bank chciał wymienić obligacje greckie po cenie nabycia na obligacje EFSF, co pozwoliłoby Grecji na zmniejszenie długu o 10 mld €, ponieważ obligacje zostały kupione na rynku wtórnym za dość niską cenę. Politycy nie chcieli się jednak zgodzić na przyznanie dodatkowych środków potrzebnych na przeprowadzenie tej operacji, zatem rząd Grecji wyemitował dla EBC specjalne obligacje wyjęte spod klauzuli CAC (o niej za chwilę) i wymienił je na stare o identycznej wartości nominalnej. Dzięki temu w najbliższych latach EBC może całkiem nieźle zarobić na greckich papierach i wspomóc borykające się z fiskalnymi problemami rządy, dzieląc się swoim zyskiem zgodnie z ustalonymi regułami.
Czym jest CAC? CAC (collective action clause) to specjalna klauzula umowna dodana retroaktywnie do wyemitowanych już obligacji greckich. Zgodnie z nią większość posiadaczy obligacji może zmusić mniejszość do zmiany warunków kontraktu (np. zmiany nominalnej wielkości długu). Jest to novum w emisjach obligacji i nie bardzo wiadomo, czy taka klauzula będzie dalej stosowana i jak silnie wpłynie na wycenę instrumentów dłużnych. Na razie Grecy mają nadzieję, że uda im się uniknąć sporów z tymi właścicielami obligacji, którzy nie chcieli zawrzeć porozumienia.
Z nieco bardziej anegdotycznych informacji można wspomnieć jeszcze, że w Grecji wprowadzono „negatywne pensje” . Postanowiono bowiem obniżyć płace niektórych pracowników w sektorze publicznym i to od listopada 2011 r. (w Grecji najwyraźniej króluje zasada lex retro agit)! W związku z tym pracownicy nie otrzymają w najbliższym miesiącu żadnych pieniędzy, a niektórzy będą wręcz poproszeni o wpłacenie pieniędzy za możliwość pracy. Niestety, akcja jest jednorazowa i nie można liczyć, że na stałe zniechęci ludzi do pracy dla sektora publicznego.
„New York Times” donosi z kolei, że pożyczkodawcy będą mogli przejąć rezerwy złota greckiego banku centralnego, które stało się zabezpieczeniem kontraktu. Według najnowszych danych greckie rezerwy złota wynoszą 111,6 ton (prawie 9 ton więcej niż polskie). Wygląda zatem na to, że europejskie banki za pożyczanie niewiarygodnym kredytobiorcom zostaną wynagrodzone jednym z najbardziej dziś pożądanych aktywów a misja majora Ottona Hechta (granego przez Rogera Moore’a) z filmu Ucieczka na Atenę zostanie wreszcie dokończona.
Witam,
Wcalenie mam dość czytania coraz to nowych informacji o Grecji. Ciągle się zastanawiam, czy Grecja jest do uratowania. Na tym i na innych blogach, można przeczytać że bankructwo jest nieuniknione. To w takim razie po co Niemcy tracą czas i pieniądze. Na co tak naprawdę czekają, żeby móc zbankrutować Grecję? Poza tym osttanio publikowano dane dla Polski i jej wzrostu na najbliższe lata… Grecja również miała dobre wskaźniki kilka lat temu. Niestety nas bez Euro nikt ratował nie będzie, gdy zabraknie pieniędzy w związku z tym widać panikę Pana Tuska, żeby jakoś przetrzymać parę latek..
Słyszałem, że Niemcy tracą ciągle czas i pieniądze(nie własne, a podatników całej UE) na Grecję tylko dlatego, żeby odzyskać własne pieniądze, bo to u nich w większości Grecja ma zaciągnięte długi. Dzięki temu, że większość pieniędzy z bailout-ów idzie właśnie na spłatę długów w Niemieckich bankach, opłaca im się cały czas to robić.
ad matius
Najnowsze dane, jakie znam, dotyczą drugiego kwartału 2011 roku: http://www.bis.org/publ/qtrpdf/r_qa1112.pdf
W tym dokumencie na stronach 102-103 można znaleźć zaangażowanie instytucji z poszczególnych państw w greckie obligacje. Niemcy mieli najwięcej, ale niewiele mniej mieli Francuzi (do tego Niemcy szybciej pozbywali się długu — w ciągu 6 miesięcy pozbyli się połowy obligacji: http://ftalphaville.ft.com/blog/2011/06/06/585381/bis-the-burdensharing-new-greek-exposure-numbers/). Francuskie instytucje były jednak znacznie bardziej zaangażowane w pożyczki dla prywatnego sektora w Grecji. Cała niemiecka ekspozycja na greckie aktywa to 21 mld dolarów. Kwota chyba zbyt mała, by uzasadnić udział niemieckich podatników w ratowaniu Grecji.
Może Niemcom chodzi jednak o wykup po niskiej cenie greckich prywatyzowanych przedsiębiorstw?