Plaga keynesizmu z czasów dinozaurów coraz bardziej się rozszerza. Naciski na rozciągnięcie planu ratunkowego na producentów samochodów są coraz mocniejsze. Najpierw przekonywano nas, że jeśli nie wprowadzimy planu Paulsona, to nadejdzie koniec świata. Tak więc banki musiały zostać uratowane, bo w przeciwnym wypadku na horyzoncie pojawiliby się jeźdźcy apokalipsy.
Teraz do tego opowiadania przyłączyli się producenci samochodów. Jeśli oni nie dostaną publicznych pieniędzy, to też będzie koniec świata. Karmi się nas przy tym typową mnożnikową propagandą keynesizmu z czasów dinozaurów (współczesny nowy keynesizm podchodzi sceptycznie do magii mnożnikowej). Jeśli upadnie przemysł samochodowy, to już zapuka do nas święty Jan ze swoją opowieścią.
Przykładem tej bezsensownej paniki jest taki o oto filmik zrobiony przez firmy samochodowe:
Żaden koniec świata oczywiście nie nadejdzie, jeśli te firmy zbankrutują. Wprost przeciwnie, doprowadzi to do wyczyszczenia ksiąg, a nie obciążania podatnika kolejnymi rachunkami. Przypominamy, że bankructwo to normalna rynkowa procedura. Nie wierzcie tym bankructwofobom – jeśli GM upadnie, to czynniki produkcji, z których korzystają, nie zostaną spalone na stosie, tylko po upłynnieniu zostaną wykorzystane w innym miejscu.
A jeśli prawdą jest to co mówi film, że warto zainwestować obecnie ileś miliardów, żeby potem oszczędzić, to niech idą po pieniądze do Buffetta. On zdaje się pozytywnie spogląda w przyszłość.
Na Cebulaku (theonion.com) zawitał świetny film opisujący w najprostszy sposób bez mnożnikowego mumbo-jumbo na czym polega keynesizm z epoki lodowcowej:
In The Know: Should The Government Stop Dumping Money Into A Giant Hole?
Hazlitt by się takiego klipu nie powstydził.
Dodajmy, że nie jest to żadna przesada. Keynesizm to doktryna, która zaleca wyrzucanie pieniędzy w błoto. W istocie to z książki Keynesa pochodzi cytat o tym, aby wkładać pieniądze do butelek, a potem je zakopywać po ziemią. Nie ma zatem w tym kabarecie przesady.
Keynesizm dinozaurów (czyli agresywna polityka fiskalna połączona z obniżaniem stóp procentowych) to polityka gospodarcza, która była próbowana szczególnie w dwóch przypadkach. Od 1929 w USA, kiedy Hoover (tak, tak, wbrew obiegowej opinii) rozpoczął projekty interwencjonistyczne (kontynuowane twardo i odważnie przez Roosevelta), oraz w latach 90 w Japonii. W obydwu przypadkach skończyło się to katastrofalnie i przeciąganiem niezbędnego oczyszczenia przez lata.
Jeśli pozwolimy władzom amerykańskim pójść tym tropem (byleby ratować zarządy spółek kosztem podatnika), to i w tym wypadku teoria ekonomii będzie bezlitosna.
Czas przestać wrzucać bezsensownie pieniądze do dziury. Nie radzimy połykać zaleceń starego keynesizmu, bo są trujące.